Od premiery Toyoty C-HR w Polsce minął już prawie rok. Czas zatem na podsumowanie i sprawdzenie, czy japoński crossover segmentu B to prawdziwy hit, czy też niewypał z Kraju Kwitnącej Wiśni.
2 w 1
Toyota C-HR, czyli Compact Hybrid Revolution, to kompaktowy crossover typu SUV, który jest produkowany od 2017 roku. Toyota C-HR została oparta na dwóch koncepcyjnych pierwowzorach Toyoty CH-R Concept (ang. Compact High Rider lub Coupe Gigh Rider), które zostały zaprezentowane na rynku motoryzacyjnym w 2014 oraz 2015 roku.
Nowa hybryda Toyoty C-HR zadebiutowała na salonach na przełomie lutego i marca 2017 roku, wzbudzając bardzo duże zainteresowanie na światowym rynku motoryzacyjnym. Dotychczas Toyota słynęła głównie z niezawodności głównie jednostek napędowych. Najnowszy model C-HR oferuje coś więcej, a mianowicie odważny, nietuzinkowy design, niespotykany do tej pory nie tylko w żadnym japońskim samochodzie, ale również w całym segmencie miejskich crossoverów.
Typowy mieszczuch
Pod maską Toyoty C-HR standardowo znajdziemy 1,2 litrowy, turbodoładowany silnik benzynowy, który generuje moc 116 KM. Te jednostki napędowe są zestrojone zarówno z manualnymi skrzyniami biegów, jak i z automatami CVT. Dostępny jest również silnik spalinowy 1,8 skompilowany z jednostką elektryczną oraz bezstopniową przekładnią C-HR zapożyczoną prosto z modelu Prius 4-generacji, dlatego też części do Toyoty w tym wydaniu są ogólnie dostępne na polskim rynku motoryzacyjnym. Taki zestaw daje kierowcy moc 122 KM przy masie własnej 1461 kg, a średnie spalanie w mieście mieści się w granicach między 4 a 5,5 l na 100 km. Jednak poza aglomeracją miejską te parametry nie prezentują się już tak imponująco. Na autostradzie Toyota C-HR w tym zestawie potrafi spalić około 7 litrów na 100 km, a jej dynamika pozostawia dużo do życzenia. Niemniej jednak hybrydowa Toyota cieszy się w Polsce bardzo dużą popularnością. Tylko w okresie styczeń-marzec 2017 do dilerów japońskiej marki wpłynęło ponad 3560 zamówień na ten model samochodu.
Większa, piękniejsza, praktyczniejsza
Dużym plusem Toyoty C-HR jest design zarówno zewnętrzny, jak i wewnętrzny. W najnowszym Japończyku rozstaw osi jest zaledwie o 2 centymetry mniejszy niż w popularnej Toyocie RAV4 i jednocześnie o wiele większy w porównaniu z poprzednią generacją tego modelu. Takie parametry pozwalają na ergonomiczne i komfortowe wykorzystanie każdego milimetra wnętrza samochodu. Przebywanie we wnętrzu nowego crossovera jest o dziwo dość przyjemnie w porównaniu z innymi samochodami tej marki. Japończycy zrezygnowali ze stosowania wszechobecnego dotychczas plastiku, na rzecz bardziej szlachetnych i milszych w dotyku materiałów oraz komponentów.
Nie dla „dryblasów”
Najnowsza Toyota C-HR może być nie lada wyzwaniem szczególnie dla wysokich kierowców, ponieważ zarówno wysokość kokpitu, jak i szerokość oraz długość siedzisk może nie być dla nich zbyt satysfakcjonujący. Również pasażerowie podróżujący z tylu samochodu nie powinni mieć więcej niż 180 cm wzrostu, głównie ze względu na zdecydowanie opadający dach w tylnej części bryły samochodu, który może skutecznie ograniczać miejsce nad głową podróżujących. Mankamentem mogą wydawać się również dość duże słupki oraz zbyt małe tylne okna boczne skutecznie ograniczające widoczność nie tylko pasażerów, ale również kierowcy.
Trafiony, zatopiony
Najnowsza Toyota C-HR to pomimo kilku wad bardzo udany produkt japońskich konstruktorów, o czym może świadczyć bardzo duża rzesza kupujących ten model samochodu na całym świecie. Jest to bez wątpienia jedna z ciekawszych odmian Toyoty, łącząca w sobie oryginalność oraz ekologiczny, hybrydowy napęd. C-HR to doskonała propozycja dla mieszczuchów ceniących sobie nietuzinkowy design oraz wysoką jakość zarówno wykończenia, jak i układu napędowego. Gdyby tylko C-HR miał trochę więcej mocy…